W takim dziwnym oto momencie zaczęłam szkicować kolejny wpis na bloga. Kolejny zamach w Stambule, przed budynkiem lotniska (a nie w środku, jak się błędnie podaje), gdzie bywałam wiele razy odwiedzając Miasto. I już raczej sił nie ma, żeby o tym coś więcej pisać. Tym bardziej, że ten tekst, który będzie recenzją świetnego dodatku „Polityki” poświęconego Turcji właśnie, planowałam zacząć nieco inaczej. Od słów optymistycznych, bo przecież w poniedziałek Turcja po sześciu latach napiętych stosunków porozumiała się z Izraelem, i jakby tego było mało – pogodziła się także z Rosją. Do wieczora powtarzaliśmy te słowa „normalizacja stosunków” i uśmiechaliśmy się do siebie mówiąc: „Nareszcie jakieś dobre, pozytywne wieści. Wreszcie wszystko się jakoś poukłada”.
Najwyraźniej ta cała „normalizacja” komuś była nie na rękę. Tylko komu? Aż boję się myśleć. Wczorajszego wieczora opadły złudzenia, optymizm się gdzieś zgubił, znikł, przepadł.
Tak wiem, że ja tu w tej Alanyi jestem bezpieczna, że w małym mieście, miasteczku, raczej takie rzeczy się nie dzieją. Tym bardziej, że w tym sezonie przecież pusto, więc bylibyśmy „marnym kąskiem”. Ale przecież każdy taki zamach to nie tylko ofiary śmiertelne, ranni, czy ich najbliżsi, w których skórze nie chciałabym teraz być za nic w świecie (dzięki Facebookowi za opcję potwierdzania, że jest się bezpiecznym, mogłam szybko sprawdzić że wszyscy moi znajomi są zdrowi i cali). Ofiarami takich zamachów jesteśmy my wszyscy, zarówno tu żyjący i pracujący pracujący – bo dotyka to w nasze miejsca pracy, przez lata pielęgnowane biznesy, plany, marzenia; jak i turyści – którzy będą się bali wychylić nosa z hotelu, o ile w ogóle przyjadą.
Mimo, że chce mi się tak naprawdę tylko siedzieć i smutno pociągać nosem, postanowiłam jednak wziąć się w garść. I tak jak pisałam we wcześniejszych moich komentarzach na tematy terroryzmu i ogólnego bezpieczeństwa (tu, czy tu), nie dać się pokonać idiotom. Uparcie wolę się skupiać na tym co dobre, jasne i słoneczne, niż na tym co złe. Kocham Turcję, wiem, że wiele osób lubi mnie krytykować za to nieustanne pokazywanie jej dobrych, pozytywnych stron – tak, robię to właśnie dlatego, że te ciemne i złe są w dzisiejszych czasach pokazywane i tak zbyt często. Jaki ma to cel? Chyba tylko pieniądz, bo inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć…
„Dzieje Turków”
Dlatego dzisiaj kilka słów recenzji poświęconej Historycznemu Pomocnikowi „Polityki” pod tytułem „Dzieje Turków”. Jest ono dla mnie kapitalnym przykładem tego, o czym pisałam akapit wyżej. Okazuje się że nadal można stworzyć świetne, rzetelne opracowanie tematu, bez skupiania się na taniej sensacji. Zresztą „Polityce” ufam od lat i jest to jedyny magazyn polski który prenumeruję na obczyźnie 🙂 Drukowane wydanie czeka na mnie pod moim poznańskim adresem (jak donosi moja mama: pięknie bogato ilustrowane), w międzyczasie więc „rzuciłam” się na wersję cyfrową na Kindle’a, którą otrzymałam dzięki uprzejmości redakcji.
I w skrócie: czytałam, czytałam i czytałam. Przeczytanie całego wydania – i to nie wszystkich artykułów – zajęło mi trzy wieczory pod rząd 🙂
Autorzy „Dziejów Turków” to cała plejada gwiazd – przynajmniej w oczach wszelkiej maści turkomaniaków, do których i ja się zaliczam 😉
Adam Balcer, Dariusz Cichocki, Dariusz Kołodziejczyk, Adam Szymański, Paulina Dominik, Agnieszka Ayşen Kaim i wielu innych. Teksty takich specjalistów czyta się znakomicie – oni po prostu doskonale znają się na temacie i wiedzą jak do niego podejść spokojnie, bez sensacyjnego błysku w oku. Wiele się z tych artykułów dowiedziałam i nauczyłam.
Co prawda „Dzieje..” rozpoczynają się dość stereotypowym wstępem, ale potem jest już tylko lepiej. Zakres poruszanych tematów jest bardzo szeroki – i choć wszystkie oparte są o kontekst historyczny, to jednak podejmują zagadnienia bardzo dzisiaj aktualne w wielu obecnie toczonych dyskusjach. Mamy więc esej o pochodzeniu samych Turków, świetny zbiór artykułów o Imperium Osmańskim, religii, prowadzeniu wojen, a nawet poezji dywanowej, sztuce i rzemiośle. Nie obyło się bez tekstu o – a jakże – serialu „Wspaniałe stulecie” 🙂 Bardzo spodobał mi się też artykuł o języku tureckim i jego specyfice. Duża część została poświęcona relacjom Turcji i Polski oraz Turcji z Europą – i tu można się dowiedzieć wielu zaskakujących rzeczy, które na pewno trochę zaburzą standardowe pojmowanie Turcji przeciętnemu Polakowi. Mamy też tekst o Adamie Mickiewiczu, „poturczeńcach”, czyli Polakach w Imperium Osmańskim albo o pierwszych osadnikach polskiej wsi Adampol (Polonezköy) pod Stambułem.
Osobna część, „Uzdrowienie chorego człowieka” poświęcona jest współczesnej Turcji od upadku Imperium i początków istnienia Republiki. Tu znajduje się kilka prawdziwych perełek, które czyta się z przyjemnością. Jak dobrze jest mieć do czynienia z aktualnymi artykułami analizującymi dzisiejszą Turcję i jej złożoną sytuację w profesjonalny, fachowy sposób!
„Dzieje Turków” kończy osobna część, suplement dotyczący Azji Środkowej i ludów ją zamieszkujących: Kazachów i Kirgizów, Uzbeków, Ujgurów, dzieje Azerbejdżanu a co ważne, są też teksty o Tatarach i Karaimach, obecnych przecież w Polsce od wieków.
Wydanie zaopatrzone jest w wiele map, wykazów i rycin. Jest kalendarium a nawet „słowniczek pojęć”. Dzięki temu jest to bardzo przydatne kompendium wiedzy dla każdego, kto interesuje się Turcją albo jest z nią w jakiś sposób związany.
W zalewie medialnych miałkich, płytkich, pisanych pod najlepszą „klikalność” artykułów takie opracowania są naprawdę na wagę złota. Tym samym moja turecka biblioteczka wzbogaciła się o kolejną świetną pozycję.
Gorąco polecam wszystkim.