I oto mamy miesiąc postu – Ramazan. W pierwszy jego dzień pojechałam do pracy rowerem (pożyczyłam kilka dni temu stary rower i teraz nim poruszam się po alanijskiej metropolii). Co prawda była to sobota, ale ulice miasta niezbicie wskazywały, że oto post się rozpoczął. Cisza jak makiem zasiał. Drogi spokojne. Ani żywej duszy. Inaczej niż zwykle. I do tego niemiłosierny upał.
W tym roku post rozpoczął się w szczycie turystycznego sezonu. Dopiero się wszystko zaczynało kręcić, dopiero upały wchodziły na te zaawansowane poziomy, a tu nagle myk. Jest cisza. Jest spokój. Trochę inaczej niż zazwyczaj, kiedy post oznaczał dla nas już takie powolutkie wygasanie, nieuchronny koniec sezonu, koniec lata, chłodniejsze wieczory. Teraz odbiór jest zupełnie inny.
I może dobrze. Mnie samej chyba potrzeba było takiego wyciszenia. Co prawda jako „niewierna” 🙂 do przestrzegania postu nie dam się przekonać, ale szanuję jego ideę. Ponadto i tak post w jakiś sposób mnie dotyczy. Król Pomarańczy w tym roku zawziął się i przestrzega (ostatnimi laty nie bardzo mu to wychodziło), co ułatwia na pewno stacjonarna praca w biurze. Zawsze można rozłożyć się na krótką drzemkę w ciągu dnia.. 😉 Niniejszym i ja trochę się z nim teraz rozmijam. Przede mną miesiąc samotnych śniadań, obiadów i kolacji. I budzenie się w nocy, kiedy on wstaje na sahur i rozbija się w kuchni. Z drugiej strony przed nami także miesiąc nocnych wyskoków do cukierni na lody z koziego mleka, albo na kadayif czy baklavę, które (te wyskoki) zawsze mają dla mnie wiele uroku.
Tymczasem staram się chociaż duchowo nieco oczyścić. Idealnie mi się to przyda, ostatnio nagromadziło się sporo negatywnych spraw i problemów. Cisza i spokój to to, co w tej chwili sprawia największą przyjemność i co ceni się najbardziej. Cóż, jak wreszcie rzucę turystykę i zajmę się pisaniem romansideł będę miała tego w nadmiarze 🙂
Aby podtrzymać klimat ciszy, poniżej kilka obrazków z wycieczki do Demre, Myry i rejsu po zatopionym mieście Kekova, którą odbyłam ze znajomymi już kilka tygodni temu. Oszałamiający błękit morza i nieba, szczególnie na odcinku Finike – Demre zapamiętam na długo. Poprzednio byłam tam chyba w marcu, widoki i kolory były więc inne. Chciałabym tam jeszcze wrócić i spędzić więcej czasu wpatrując się w ten lazur i oczyszczając w ten sposób swoje myśli…

























0 komentarzy
jak zwykle super i mało 🙂 a pide bym zjadł, oj bym zjadł.
Kilka lat temu wypoczywałam w hotelu w Finike, hotel może nie był kameralny, ale jego okolice urzekające, no i poczułam teraz dużą nostalgię za tymi stronami… Pozdrawiam!
Skylar czy mogłabyś napisać kilka zdań jak wygląda życie podczas Ramazanu w Alanya? Czy istnieje szansa na zjedzenie prawdziwego, tureckiego posiłku w bocznej uliczce (nie chodzi mi o restauracje nastawione typowo na turystów, ale o te bardziej lokalne) ? Jak wygląda rozrywka i życie nocne ?
Chciałam napisać nawet i osobną notkę na ten temat, ale stwierdziłam że niestety w Alanyi nie ma czegoś takiego jak życie podczas Ramazanu, bo szczególnie w tym roku ten okres w ogóle nie różni się od pozostałych dni w tureckim roku i życiu. Jak napisałam w kilku ostatnich notkach Turcy jedzą, piją i nic się nie zmienia. A jeśli chodzi o tradycyjne tureckie lokanty to owszem na czas postu są całkowicie zamknięte (na 4 spusty). Rozrywka i życie nocne wyglądają tak samo jak i poza ramazanem. Przykro mi więc, ale wyjątkowa atmosfera – owszem, ale w prawdziwych tureckich miastach, albo w Stambule, a nie w Alanyi raczej ;))) chyba że mamy zaprzyjaźnionych Turków którzy zaproszą na iftar do domu 🙂