Bazarkowo

Polka w Turcji - Codzienność w Turcji widziana oczami Polki mieszkającej za granicą

Bazarki są super. Dotyczy to właściwie wszystkich bazarów na całym świecie, choć do tureckich mam ze zrozumiałych względów szczególną słabość. Świetne są też polskie, z tą kapustą kiszoną nakładaną drewnianymi szczypcami i paniami wołającymi do nas „Skarbeczku” albo „Złociutka”. Każdy ma swój urok, osobliwe zapachy, klimaty. Podczas bazarowania (najlepiej, dla pełnej satysfakcji, z wózeczkiem, aby nie dźwigać potem wszystkiego bez sensu), uaktywniają się w człowieku jakieś uśpione cechy łowcy. Macamy, szukamy, taksujemy wzrokiem, targujemy się, wybrzydzamy. Jednym słowem – polujemy. Niech się schowają nowoczesne, klimatyzowane supermarkety ze swoimi kodami kreskowymi i super-promocjami. Na bazarku mamy do czynienia z żywym człowiekiem; ba, z wieloma żywymi ludźmi: pchającymi się, napierającymi, krzyczącymi, wciskającymi się przed nami do kolejki. Owszem nie przeczę, czasem ma się ochotę uciec od ludzi i wiecznego gwaru, ale czasem… taki bazar przywraca nam wiarę w ludzkość.
Spacerując dziś po alanijskim (najsłynniejszym) bazarze piątkowym – cuma pazarı – przyuważyłam sprzedawcę simitów, który przechodzącym czterem dziewczynom w szkolnych mundurkach podarował cztery obwarzanki. Podarował! Obserwowałam sytuację od początku, widziałam jak dziewczyny taksują wzrokiem pachnące simity, a potem przechodzą dalej. Na co simitçi zawołał je aby zawróciły: No dalej, nie krępujcie się, bierzcie po jednym na osobę! Na tyle znam już tureckie zachowania, że nie pomyślałabym nawet o przyczynie takiej szczodrości a tym bardziej oczekiwaniu zapłaty. Jest wpisana w tutejszą kulturę, uważana jako coś normalnego.
To tak jak z częstowaniem herbatą. Dzielenie się i częstowanie jest w tureckiej kulturze czymś najbardziej naturalnym pod słońcem.
Kilka straganów dalej zatrzymałam się aby kupić pyszne, soczyste alanijskie pomarańcze. Kilogram – 1 lira. Załadowałam nieco ponad i sprzedawca podał kwotę 1,25. Ponieważ nie mogłam znaleźć 25 kuruszy, podałam sprzedawcy banknot 10-lirowy. Machnął ręką, oddał mi go prosząc o 1 lirę: Niech pani da to, co ma.
Po prostu, choć to przecież nie majątek – ani dla mnie, ani dla niego. I dorzucił: Smacznego!

A propos, na bazarach tureckich często możemy usłyszeć kiedy sprzedawcy życzą kupującym smacznego właśnie, albo mówią „Allah bereket versin”. Niech Bóg da obfitość. Brzmi pokrzepiająco, prawda?
Wszystko to powoduje, że trudno z takiego bazarku wyjść z tylko jedną torbą. Zazwyczaj wychodzi się tak, jak wszyscy inni – obładowanym jak osioł (lub wielbłąd). Nie sposób się oprzeć tej „obfitości” i zapachom. A jak do tego natkniemy się na gotowaną kukurydzę… to okaże się że tak właściwie to jesteśmy głodni!

Na koniec (przed zdjęciami) garść porad dla turystów, którzy wpadną na bazar w Alanyi:

– Na bazarze najbardziej warto kupować artykuły spożywcze i przyprawy oraz bakalie, a także sery, oliwki. Chińszczyznę spokojnie można sobie darować.
– Każda dzielnica, wioska i miasteczko mają swoje „dni bazarowe”. Zazwyczaj handlują wtedy ci sami sprzedawcy, przenosząc się z miejsca na miejsce. Jeśli przegapicie bazar jednego dnia, nadrobicie kolejnego – gdzie indziej 😉
– W przypadku owoców i warzyw targowanie jest raczej niemile widziane, ceny są wypisane przy towarach zazwyczaj od kilograma (Turcy mniej nie kupują). Biorąc dużą ilość możemy liczyć czasem na dodatkową „sztukę” w gratisie 😉
– Na bazarze bezwzględnie warto używać tureckich lir, a nie walut obcych!

IMG_8354Bazarowy ruch kobiet.

IMG_8348Mandalina czyli mandarynka a w tle zimowe szklarniane warzywka.

IMG_8357
Wiele stanowisk jest domeną kobiet – lubię kupować od nich właśnie, wspierając rodzinne interesy 🙂

IMG_8351
Tu rządzą panowie 😉 Po lewej w szarawarach i jasnej koszuli – prawdziwy bazarowy elegant.

IMG_8350
– Krysia, kupmy trochę pomarańczy.
– Nie pomarańczy Józiu, pomarańcz!

IMG_8347
Hurma – dziwne stworzenie, które w mniej efektownych postaciach widziałam w innych krajach śródziemnomorskich. Skórkę ma trochę jak pomidor, miąższ jak kiwi (tylko czerwone). Wikipedia mówi, że oryginalnie pochodzi z Chin, a w Polsce nazywa się toto: kaki. Właściwie nie wiadomo o co chodzi, ale warto spróbować. Owoce pojawiają się w sprzedaży jesienią i zimą.

IMG_8346
Rada osiedlowa.
IMG_8342
Pani dyniowa. Kawałki dyni czyli bal kabaği można kupić już pociosane i obrane, i kombinować z przysmakami: zupa dyniowa, ciasto dyniowe (to tak z europejska) albo dynię na słodko czy z piekarnika albo z warzywami i soczewicą (z turecka).

IMG_8339
Smacznego!

Możecie jeszcze poczytać co pisałam kiedyś o bazarowych urokach w Alanyi tutaj,
a relacja z wizyty na jednym ze bazarów stambulskich znajduje się tutaj.

Picture of Agata

Agata

Od 20 lat mieszkam i pracuję w Turcji, w śródziemnomorskiej Alanyi. Jestem pilotką wycieczek, blogerką, youtuberką, pisarką, magistrem kulturoznawstwa. Dzięki mojej działalności tysiące Polaków zachwyciło się Turcją, pozbyło obaw i stereotypów o tym kraju... i finalnie: zachwycili się jej pięknem i różnorodnością!

0 komentarzy

  1. Czy mogłabyś napisać gdzie dokładnie odbywają się takie targi w poszczególnych dniach.
    Zresztą fajnie by było, gdybys napisała obszerniejszy wpis na temat bazarów, gdzie (dzielnica), jakiego dnia, nie tylko o tych warzywnych, ale i o tych „tekstylnych”, wiem, wiem, tandeta tam sama 😉 ale uwielbiam klimat bazarów, lubię spacerować, ogladać, smakować i wąchać, na te „markowe” ciuszki tez lubię popatrzeć, niektóre są tak kosmiczne, fajnie, bo uśmiech sam wchodzi na usta.
    Odliczam dni do wyjazdu do Alanyi, to już chyba uzależnienie, bo muszę być choć raz w roku :))

    1. Dzięki za pomysł, chętnie napiszę o bazarkach więcej 🙂 Muszę tylko dokładnie sprawdzić co gdzie i kiedy się odbywa 🙂 Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Subscribe to My Newsletter

Subscribe to my weekly newsletter. I don’t send any spam email ever!