BRAK NOTKI

W tym tygodniu notki nie będzie. Przecież jestem na moich polskich wakacjach. Chodzę do kina, spotykam się z rodziną i przyjaciółmi, czytam polską prasę i chodzę po polskich sklepach i ulicach, nie mogąc się nadziwić modzie na hipsterów. Te brzydkie czarne oprawki okularów! Jem polskie smakołyki. Aha! I zaczęłam chodzić na zajęcia jogi. Mówiąc krótko: robię wszystko to, czego mi brakuje, kiedy jestem w Turcji. A brakuje sporo, w końcu mieszkam w małym 100-tysięcznym mieście, a wychowałam się w kilka razy większym Poznaniu.

Oczywiście oprócz polskich przyjemności są także polskie obowiązki, m.in. związane z formalnościami firmowymi. Jak niektórzy z Was wiedzą, nie jest tak prosto mieszkać i co więcej pracować legalnie w Turcji. Pracując jako rezydent czy pilot w polskim biurze podróży w ogóle nie ma się takich zmartwień. No ale pora na samodzielność.
W ogóle nic nie jest tak proste, jak się wydaje…

Uparłam się jednak, że nie będę ryzykować pracy na czarno, jak wielu obcokrajowców w Turcji. Czeka mnie więc trochę papierkowej roboty i trochę kosztów, ale przynajmniej będę spać spokojnie. Oby!

Co by dzisiejszy wpis nie był taki „goły”, poniżej zamieszczam filmik, który od kilku tygodni jest jednym z moich faworytów. Prezentuje występ znanego mima i komika Cema Yilmaza jako… dyrygenta cenionej orkiesty Borusan Filharmoni w Stambule pod hasłem „A gdyby Cem Yilmaz był dyrygentem…” Co prawda cały koncert to przegląd rozmaitych żartów i gagów, który będzie bardziej pożyteczny dla osób znających turecki, ale… najistotniejsza jest tutaj sama idea popularyzacji muzyki poważnej (sam koncert to ponoć już druga edycja). Cem Yilmaz wchodzi w dialog z muzykami, trochę „wykpiwając” ich umiejętności jak taki zwykły „zjadacz chleba”, który muzykę klasyczną uważa za nadętą i nudną. Naśmiewa się też z widowni (informując np., że chętni podczas ostatniego utworu mogą już opuścić salę; gdyż później będzie bardzo tłoczno). A potem grają… np. Mozarta (oczywiście aktor tylko markuje dyrygowanie, prawdziwy dyrygent siedzi pomiędzy muzykami). Fragmenty koncertu pokazała większość tureckich mediów, a wielbicielom klasyki (mnie także) serce rosło. Dobrze, że są takie inicjatywy.
Z całego filmu, wszystkim bez wyjątku, najbardziej polecam fragment od mniej więcej 13 minuty… kiedy na scenie pojawiają się typowo „tureccy” grajkowie… warto obejrzeć i posłuchać!

No tak i miało notki nie być, a wyszło jak zawsze… Pisanie tego bloga to jak uzależnienie 😉

Picture of Agata

Agata

Od 20 lat mieszkam i pracuję w Turcji, w śródziemnomorskiej Alanyi. Jestem pilotką wycieczek, blogerką, youtuberką, pisarką, magistrem kulturoznawstwa. Dzięki mojej działalności tysiące Polaków zachwyciło się Turcją, pozbyło obaw i stereotypów o tym kraju... i finalnie: zachwycili się jej pięknem i różnorodnością!

0 komentarzy

  1. I ja również jestem teraz obecnie w Polsce, również załatwiam formalności, także wiem jak jest i już Ci współczuję! Oby udało się wszystko załatwić bezstresowo i bezproblemowo!!!

  2. ja mam dopiero przed sobą moją pierwszą wizytę w Turcji. Jadę na tydzień, w lipcu do Alanyi i już nie mogę się doczekać. Godzinami przekopuję internet szukając informacji o tym co warto zobaczyć, zjeść, kupić i choć do lipca kawał czasu to mnie aż nosi i najchętniej już bym się spakowała:-) bardzo ciekawy jest ten blog a strona alanyaonline to jak dla mnie najlepsza strona internetowa z Turcją w tle:-) także i tutaj i na tamta stronę będę regularnie zaglądała. Do tej pory dowiedziałam się jedynie, że muszę spróbować Baklawy no i kebab oczywiście też jest na liście rzeczy do zjedzenia w Turcji:-) Pozdrawiam! Edyta

  3. Pani blog jest po prostu fantastyczny! Super ciekawy i te cudowne zdjęcia.Czytam z ogromnym zainteresowaniem ( zwłaszcza,że w maju jedziemy z mężem po raz pierwszy do Turcji- objazdówka „Smak orientu”.
    Jeszcze raz gratuluję super bloga 🙂

    Joanna

  4. jesteś świetna 🙂 a mogłabym złożyć specjalne zamówienie co do wpisu?
    Prosiłabym o więcej najnowszych zdjęć Alanyi 🙂 bardzo proszę 🙂
    Natalia

  5. Faktycznie, z pozwoleniem na pracę w TR łatwo nie jest; oczywiście, żeby założyć działalność musisz owe pozwolenie posiadać, bo inaczej wcześniej, czy później cię znajdą i grozi ci deprotacja (każdy dobry księgowy, który się orientuje w sprawach obcokrajowców dobrze o tym wie). Rozwiązaniem dla tureckiej biurokracji może być samozatrudnienie „serbest meslek”, ale musisz mieć przepracowanych za sobą (oczywiście legalnie) 5 lat na terenie Turcji, wtedy możesz się starać już nie o tymczasowe pozwolenie na pracę, ale pozwolenie na pracę na czas nieokreślony i przy samozatrudnieniu – czyli jednoosobowej działalności gosodarczej można bardzo dużo zdziałać – polecam. Jest przy tym sporo czekania na pozwolenie około 5-6 miesięcy (jak dasz w ministerstwie pracy w łapę będzie szybciej), a samo założenie takiej działalności to kwestia dwóch godzin – zgłaszasz to do urzędu podatkowego „vergi dairesi”, musisz sobie jeszcze znaleźć księgowego – to koszt miesięcznie około 150 TL. A, i musisz mieć jeszcze lokal (adres potrzebny przy zgłoszeniu działalności do urzędu podatkowego – może to być twoje wynajmowane lub własne mieszkanie – nie musisz nic ekstra wynajmować na tę okoliczność, tym bardziej jeśli planujesz działać i zarabiać wirtualnie. Minimalne koszty, minimalny stres i największy zysk; no chyba, że planujesz mieć wspólnika – to wtedy sprawa inaczej wygląda.

  6. Do animowego – dzięki wielkie za komentarz i rady, choć akurat nie mają za bardzo zastosowania do mojej sytuacji. Ani nie przebywam w Turcji nieprzerwanie 5 lat, ani nie planuję działać sama, ani też nie planuję tylko biznesu wirtualnego. Mam już mniej więcej orientację co i jak powinnam zrobić. Natomiast jeśli mogłabym skorzystać z Twojej wiedzy poproszę o kontakt mailowy, bo może wiesz coś jeszcze, co mogłoby mi pomóc 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Subscribe to My Newsletter

Subscribe to my weekly newsletter. I don’t send any spam email ever!