Podróż była koszmarna; zapomniałam, że rodziny z dziećmi są odprawiane osobno i dostają miejsca na przodzie samolotu; ja też siedziałam z przodu; po niecałych 3 godzinach lotu byłam tak zmęczona jak po 13; muzyka w uszach nie była w stanie zagłuszyć płaczu, kwilenia, wrzasku, okrzykow dzieciecych i innych cudownych odglosow z nimi zwiazanych. Poza tym przejscie, przy ktorym mialam miejsce sluzylo dzieciakom m.in. do boksowania sie i raczkowania; cudownie.
Na szczescie to, co bylo juz po ladowaniu w pelni wynagrodzilo mi te cierpienia. W komfortowych warunkach (firma sie postarala 😉 dotarlam do miejsca mojego zamieszkania (calkiem niezla lokalizacja, niestety bez widoku na morze – uprzedzam ewentualnych gosci ;)) Nastepny dzien uplynal mi na poznawaniu ekipy z biura (bardzo sympatyczni i zaskakujaco „normalni”, jak na Turkow i Turczynki z ktorymi wczesniej mialam okazje pracowac), i na spotkaniach prywatnych, szczegolnie na spotkaniach prywatnych 😉
Doznalam wczoraj niesamowitego uczucia, jakbym byla we snie – ciagle nie dociera do mnie, ze juz jestem w Turcji, ze to juz faktycznie sie dzieje. Bylam wczoraj m.in. na wzgorzu Kale i na tzw. tarasie – miejscu, z ktorego widac cala Alanye (wieczorem; cudna panorama) – ale nawet to do mnie nie dotarlo. Znam tu wszystkie miejsca, chodze po ulicach ktore wydreptalam dokladnie rok temu, dwa lata temu, wiec z jednej strony nic absolutnie mnie nie zaskakuje, bo jestem w jakims sensie „u siebie”, a z drugiej jakos tak dziwnie…
hm… mysle, ze jak przyjada turysci na dlugi weekend (kilkadziesiat osob na dzien dobry), i zacznie sie prawdziwa robota, skoncze filozofowac i wreszcie stane twarza w twarz z rzeczywistoscia 😉
pozdrawiam wszystkich
0 komentarzy
o, Ty już w Turcji, nie zauważyłam że tak szybko się przemieściłaś 😉
Pozdrowienia gorące, tam, daleko przesyłam 🙂